Rozdział: 8.
Bracia. Nienawiść i mrok. Walka zaczyna się w mroku.
– Part: 1.
– Part: 1.
Gdy zamknąłeś drzwi zegar dalej bił
Czas nie stanął w miejscu, nie było mi żal
Zapomniałam już czemu było źle
To już jest nie ważne dziś dla mnie…
Czas nie stanął w miejscu, nie było mi żal
Zapomniałam już czemu było źle
To już jest nie ważne dziś dla mnie…
- Hmm… Mamy zająć się twoim bratem.. – Itachi spojrzał na zamaskowanego z chorym przerażeniem. – Spokojnie… Nic mu nie będzie.. – Wyszeptał czerwonooki.
- Chodź idioto.
- Hai, hai Deidara-sempai matte kudasai…* – Zajęczał Tobi.
- Na razie… – Krzyknął tylko Itachi i skierowawszy się do kryjówki zaczął rozmyślać.
Deidara
Leciałem na ptaku.
- Ne… Deidara-sempai… – Krzyknął do mnie Tobi, który biegł ponieważ po ostatniej akcji z lataniem skutecznie tego odmówił.
- Co jest? – Mruknąłem tylko i zniżyłem lot.
- No bo jest tu..
- Sasuke? – Zapytałem zeskakując z dużego, białego ptaka, który zniknął po chwili.
- Taak!
***
Staliśmy naprzeciwko siebie. Rzuciłem w niego jedną z moich bomb.
- Haha.. To twój koniec. – Zarechotałem paskudnie.
- Gdzie Itachi.. – Wysyczał gdy dym opadł. Widocznie nas zauważył.
- Mhahaha… – Zaśmiałem się.
Sasuke:
Wysłałem moją drużynę w pełnym składzie po informacje związane z Itachi’m, sam usiadłem na brzegu jakieś rzeki, wgapiłem się w tafle wody. Po chwili wyczułem kogoś. Odwróciłem się przodem do chłopaków, którzy stali na drzewie. Ujrzałem jakiegoś blondynka i synka na oko młodszego ode mnie może o rok. Zobaczyłem jak jakiś mały stworek zapyla w moją stronę.
- Gdzie Itachi… – Syknąłem i musiałem zrobić szybki unik. W oczach zagościł Sharingan.
- Mhahaha… Nie powiem ci… – Zarechotał paskudnie
- Jak to? – Zdziwiłem się. Po chwili w moją stronę poszybowało kilka małych pajączków.
- Zabawimy się… – Powiedział a ja w trybie natychmiastowym zacząłem odbijać moim Raikiri** kolejne, ptaszki, pajączki, motylki i inne tego typu stworki. – No to teraz C2. – Krzyknął i zaczął składać pieczęcie. Odczytałem wszystkie.
- ~ A więc to tak. ~ – Pomyślałem. – ~ Ale co on planuje? ~ – Zapytałem sam siebie. Po chwili niebieskooki wsadził dłonie pod płaszcz a gdy wyjął zobaczyłem coś co mnie przeraziło.
- C-2.. Smok. – Zarechotał paskudnie.
- Deidara-sempai!! Czy to jest to o czym myślę?!! – Zapiszczał chłopak w pomarańczowej masce.
- Tak… Tobi. – Spojrzał na mnie zimno.
***
- Chodź idioto.
- Hai, hai Deidara-sempai matte kudasai…* – Zajęczał Tobi.
- Na razie… – Krzyknął tylko Itachi i skierowawszy się do kryjówki zaczął rozmyślać.
Deidara
Leciałem na ptaku.
- Ne… Deidara-sempai… – Krzyknął do mnie Tobi, który biegł ponieważ po ostatniej akcji z lataniem skutecznie tego odmówił.
- Co jest? – Mruknąłem tylko i zniżyłem lot.
- No bo jest tu..
- Sasuke? – Zapytałem zeskakując z dużego, białego ptaka, który zniknął po chwili.
- Taak!
***
Staliśmy naprzeciwko siebie. Rzuciłem w niego jedną z moich bomb.
- Haha.. To twój koniec. – Zarechotałem paskudnie.
- Gdzie Itachi.. – Wysyczał gdy dym opadł. Widocznie nas zauważył.
- Mhahaha… – Zaśmiałem się.
Sasuke:
Wysłałem moją drużynę w pełnym składzie po informacje związane z Itachi’m, sam usiadłem na brzegu jakieś rzeki, wgapiłem się w tafle wody. Po chwili wyczułem kogoś. Odwróciłem się przodem do chłopaków, którzy stali na drzewie. Ujrzałem jakiegoś blondynka i synka na oko młodszego ode mnie może o rok. Zobaczyłem jak jakiś mały stworek zapyla w moją stronę.
- Gdzie Itachi… – Syknąłem i musiałem zrobić szybki unik. W oczach zagościł Sharingan.
- Mhahaha… Nie powiem ci… – Zarechotał paskudnie
- Jak to? – Zdziwiłem się. Po chwili w moją stronę poszybowało kilka małych pajączków.
- Zabawimy się… – Powiedział a ja w trybie natychmiastowym zacząłem odbijać moim Raikiri** kolejne, ptaszki, pajączki, motylki i inne tego typu stworki. – No to teraz C2. – Krzyknął i zaczął składać pieczęcie. Odczytałem wszystkie.
- ~ A więc to tak. ~ – Pomyślałem. – ~ Ale co on planuje? ~ – Zapytałem sam siebie. Po chwili niebieskooki wsadził dłonie pod płaszcz a gdy wyjął zobaczyłem coś co mnie przeraziło.
- C-2.. Smok. – Zarechotał paskudnie.
- Deidara-sempai!! Czy to jest to o czym myślę?!! – Zapiszczał chłopak w pomarańczowej masce.
- Tak… Tobi. – Spojrzał na mnie zimno.
***
Ledwo stałem na nogach
- ~ Dobra Ufff.. C-co Jakim cudem on jeszcze żyje? ~ – Pomyślałem patrząc na blond chłopaka z rosnącym przerażeniem. – Powiedź mi gdzie jest Itachi.. – Nie zwróciłem uwagi na jego słowa.
- WY NIE DOCENIACIĘ MOJEJ SZTUKI..! – Ryknął rozeźlony. Jego wściekłość sięgnęła apogeum. – Hihihahahaha.. – Zaśmiał się tak paskudnie, że włoski na karku stanęły mi dęba. – Kibakunendo***. Ta bomba ma wymiary od dziesięciu do piętnastu Kilometrów. Nie uciekniesz. Nie ma takiej opcji. – Językiem umieszczonym na jego ręce rozplątał sznurek, który utrzymywał język na jego lewej piersi. – To koniec… Wybacz Tobi… – Kilka samotnych łez spłynęło po jego policzku – To twój koniec! – Wrzasnął na mnie i wybuchnął.
***
Narrator
- ~ Dobra Ufff.. C-co Jakim cudem on jeszcze żyje? ~ – Pomyślałem patrząc na blond chłopaka z rosnącym przerażeniem. – Powiedź mi gdzie jest Itachi.. – Nie zwróciłem uwagi na jego słowa.
- WY NIE DOCENIACIĘ MOJEJ SZTUKI..! – Ryknął rozeźlony. Jego wściekłość sięgnęła apogeum. – Hihihahahaha.. – Zaśmiał się tak paskudnie, że włoski na karku stanęły mi dęba. – Kibakunendo***. Ta bomba ma wymiary od dziesięciu do piętnastu Kilometrów. Nie uciekniesz. Nie ma takiej opcji. – Językiem umieszczonym na jego ręce rozplątał sznurek, który utrzymywał język na jego lewej piersi. – To koniec… Wybacz Tobi… – Kilka samotnych łez spłynęło po jego policzku – To twój koniec! – Wrzasnął na mnie i wybuchnął.
***
Narrator
Itachi stał na jakimś pagórku. Patrzył nie obecnym spojrzeniem w niebo.
- Itachi… On nie żyję. Deidara i Sa…
- Ja wiem, że on żyje… – Przerwał mu drżący od szlochu głos czarnookiego.
- Itachi czy ty… No wiesz… Nie jestem pewny ale czy ty płaczesz? – Zapytał cicho blond włosy szesnastolatek.
- Niebo płacze…
- Co?
- Wracajmy… – Uśmiechnął się do blond czupryny.
- Posłuchaj idę do lidera muszę z nim pogadać a ty… – Zrobił pauzę jak by się nad czymś zastanawiał. – Idź do Tobi’ego.. Martwi się o ciebie. – Skończył w końcu. Wyszło słońce.
***
Rudowłosy siedział na swoim „języku”(Chodzi mi o tą podobiznę Paina^^. Jak ktoś nie wie o co mi chodzi to dam obrazek pod koniec^^.) i patrzył w przestrzeń nie obecnym spojrzeniem.
- Liderze, mogę wejść…? – Zapytał cicho, spokojnie długowłosy młody mężczyzna o krwistym doujutsu swojego klanu, które patrzyło na pomarańczowookiego tak dziwnie.
- Słucham Itachi? – Zapytał i nawet na niego nie spojrzał.
- Jest sprawa..
- Mów… – Westchnął ciężko mężczyzna i spojrzał na czarnowłosego.
- Dobra… Nie przeżyję następnej walki…
- Ehe… CO TAKIEGO?! – Pain wrzasnął na czarnowłosego a z nieba ponownie zaczął sączyć się deszcz.
- To pożegnanie. – Uśmiechnął się i zniknął w chmurce białego dymku.
Pain
- Itachi… On nie żyję. Deidara i Sa…
- Ja wiem, że on żyje… – Przerwał mu drżący od szlochu głos czarnookiego.
- Itachi czy ty… No wiesz… Nie jestem pewny ale czy ty płaczesz? – Zapytał cicho blond włosy szesnastolatek.
- Niebo płacze…
- Co?
- Wracajmy… – Uśmiechnął się do blond czupryny.
- Posłuchaj idę do lidera muszę z nim pogadać a ty… – Zrobił pauzę jak by się nad czymś zastanawiał. – Idź do Tobi’ego.. Martwi się o ciebie. – Skończył w końcu. Wyszło słońce.
***
Rudowłosy siedział na swoim „języku”(Chodzi mi o tą podobiznę Paina^^. Jak ktoś nie wie o co mi chodzi to dam obrazek pod koniec^^.) i patrzył w przestrzeń nie obecnym spojrzeniem.
- Liderze, mogę wejść…? – Zapytał cicho, spokojnie długowłosy młody mężczyzna o krwistym doujutsu swojego klanu, które patrzyło na pomarańczowookiego tak dziwnie.
- Słucham Itachi? – Zapytał i nawet na niego nie spojrzał.
- Jest sprawa..
- Mów… – Westchnął ciężko mężczyzna i spojrzał na czarnowłosego.
- Dobra… Nie przeżyję następnej walki…
- Ehe… CO TAKIEGO?! – Pain wrzasnął na czarnowłosego a z nieba ponownie zaczął sączyć się deszcz.
- To pożegnanie. – Uśmiechnął się i zniknął w chmurce białego dymku.
Pain
- Pożegnanie…? Ale jak to? Dlaczego? Czy on coś wie, czego ja nie wiem? I jeszcze ten ból w jego oczach. Czy on chcę… Kurwa mać!! – Ryknąłem a piorun uderzył w pobliskie drzewo.
- Pain? Co się stało? – Zapytała mnie moja dziewczyna.
- Nie nic. – Gdy by nie ona to, to nie wiem co zemną by było. – Zupełnie nic.. Niech to szlag! – Byłem wściekły.
- Skarbie co się stało? – Zadała to samo pytanie.
- Sasuke Uchiha. To się stało.
- Aha… Pain…? – Wyszeptała.
- Słucham? – Przytuliłem ją do siebie.
- Bo… ja… ja… Jestem w… – Widocznie się zacinała.
- Spokojnie. – Wziąłem ją na ręce i usadziłem na swoich kolanach. – Co się stało.
- Kochasz mnie…? – Zaśmiałem się szczerze.
- Oczywiście. Skąd ta nie pewność…? – Zapytałem ją cicho.
- Jestem w ciąży… – Ręka głaskająca jej włosy przeszła na policzek.
- To pięknie. Nie rozumiem czego się bałaś… – Uśmiechnęła się i przytuliła do mnie. – Chcesz gdzieś iść? – Pokręciła na nie mówiąc w trakcie.
- Rozwiąż organizację. Założymy własną wioskę.
- Wiesz co… – Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją delikatnie. – Pomyśle nad tym… – Oddała pocałunek.
***
Itachi.
- Pain? Co się stało? – Zapytała mnie moja dziewczyna.
- Nie nic. – Gdy by nie ona to, to nie wiem co zemną by było. – Zupełnie nic.. Niech to szlag! – Byłem wściekły.
- Skarbie co się stało? – Zadała to samo pytanie.
- Sasuke Uchiha. To się stało.
- Aha… Pain…? – Wyszeptała.
- Słucham? – Przytuliłem ją do siebie.
- Bo… ja… ja… Jestem w… – Widocznie się zacinała.
- Spokojnie. – Wziąłem ją na ręce i usadziłem na swoich kolanach. – Co się stało.
- Kochasz mnie…? – Zaśmiałem się szczerze.
- Oczywiście. Skąd ta nie pewność…? – Zapytałem ją cicho.
- Jestem w ciąży… – Ręka głaskająca jej włosy przeszła na policzek.
- To pięknie. Nie rozumiem czego się bałaś… – Uśmiechnęła się i przytuliła do mnie. – Chcesz gdzieś iść? – Pokręciła na nie mówiąc w trakcie.
- Rozwiąż organizację. Założymy własną wioskę.
- Wiesz co… – Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją delikatnie. – Pomyśle nad tym… – Oddała pocałunek.
***
Itachi.
Widziałem go stał przede mną. Lekki, nie pewny uśmiech pojawił się na moich ustach. Pobiegłem dalej. Wiedziałem już, że on mnie widział. Zeskoczyłem ze skalnej półki i zjeżdżając za pomocą chakry po mokrej od deszczu ścianie znalazłem się niedaleko jednej z ukrytych kryjówek mojego, jeszcze nie tak, dawno istniejącego klanu. Już wiedziałem, że przyjdzie, że zabije, że jego zemsta się dopełni. Nie chciałem umierać. Ale obietnica, którą obiecałeś mi braciszku jest silniejsza, niż twoje marzenie, twoje życie, czy nawet ja sam. Zamknąłem zmęczone powieki by po chwili muc je otworzyć i ukazać światu blask czerwieni, czerwieni. Nie raczej przekleństwa, przez które musiałem wybić całą moją rodzinę, zostawiając przy życiu tylko ciebie.
- A jednak przyszedłeś..
- Kto tam jest?! – Ni krzyknął, ni powiedział. Wyłoniłem się z cienia.
- To ja… Sasuke – Już nie mogłem dezaktywować Sharingan’a. Widziałem, że drgnął. – ~ Więzi wypatrzone czystą nienawiścią… Długo oczekiwany czas wreszcie nadszedł.. ~ – Pomyślałem. – Podrosłeś trochę.
- Ty za to nic się nie zmieniłeś.. Nawet jeżeli chodzi o te zimne, bezlitosne oczy.
- Nie zamierzasz wrzeszczeć i zaatakować, jak to robiłeś wcześniej? – Wspomnienia, z ostatniego spotkania, z moim ototo stanęły mi przed oczyma.
„- Jest tak, jak mówiłeś… Nienawidziłem cię… I miałem do ciebie pretensje… Tylko po to, żebym cię zabił ja… Ja… Po to żyję…
- Chidori?
- Zabiję cię…!! Giń!!” Zakpiłem, na co ten tylko prychnął.
- Nic o mnie nie wiesz… – Wysyczał. Stanąłem jak wryty. – I widzisz jak bardzo nienawiść wypełnia moje serce? Jak dzięki temu jestem silny? – Przebił moje ciało na wylot. – Nie masz na wet pojęcia. – Moja życiodajna posoka zaczęła płynąć z ran. Piorun, który wytworzył w dłoni rozerwał moje ciało.
- Stałeś się naprawdę silny. – Wysunął ostrze z mojego ciała. Zamknąłem oczy i zniknąłem czarnych krukach. – Wiedziałem, że się wnerwi.
- Przyjdź do drugiej kryjówki naszego klanu, ale bądź sam.. – Powiedziałem. – A pozwolę ci to tam rozstrzygnąć. – Kruki, które wymorzyło moje ciało rozproszyły się..
- A jednak przyszedłeś..
- Kto tam jest?! – Ni krzyknął, ni powiedział. Wyłoniłem się z cienia.
- To ja… Sasuke – Już nie mogłem dezaktywować Sharingan’a. Widziałem, że drgnął. – ~ Więzi wypatrzone czystą nienawiścią… Długo oczekiwany czas wreszcie nadszedł.. ~ – Pomyślałem. – Podrosłeś trochę.
- Ty za to nic się nie zmieniłeś.. Nawet jeżeli chodzi o te zimne, bezlitosne oczy.
- Nie zamierzasz wrzeszczeć i zaatakować, jak to robiłeś wcześniej? – Wspomnienia, z ostatniego spotkania, z moim ototo stanęły mi przed oczyma.
„- Jest tak, jak mówiłeś… Nienawidziłem cię… I miałem do ciebie pretensje… Tylko po to, żebym cię zabił ja… Ja… Po to żyję…
- Chidori?
- Zabiję cię…!! Giń!!” Zakpiłem, na co ten tylko prychnął.
- Nic o mnie nie wiesz… – Wysyczał. Stanąłem jak wryty. – I widzisz jak bardzo nienawiść wypełnia moje serce? Jak dzięki temu jestem silny? – Przebił moje ciało na wylot. – Nie masz na wet pojęcia. – Moja życiodajna posoka zaczęła płynąć z ran. Piorun, który wytworzył w dłoni rozerwał moje ciało.
- Stałeś się naprawdę silny. – Wysunął ostrze z mojego ciała. Zamknąłem oczy i zniknąłem czarnych krukach. – Wiedziałem, że się wnerwi.
- Przyjdź do drugiej kryjówki naszego klanu, ale bądź sam.. – Powiedziałem. – A pozwolę ci to tam rozstrzygnąć. – Kruki, które wymorzyło moje ciało rozproszyły się..
Sasuke.
- Sasuke!! – Usłyszałem głos Suigetsu.
- Mówiłem wam, żebyście się nie ruszali dopóki nie otrzymacie takiego rozkazu. – Syknąłem.
- Kushi powiedziała, że wyczuła inną czakrę, więc się martwiliśmy.
- Pióra? – Zdziwiła się wyżej wymieniona dziewczyna.
- Chodź cię za mną! – Syknąłem
***
Skakałem z drzewa, na drzewo.
- Wszędzie ta sama czakra. – Powiedziała Kushina, na co ja zmarszczyłem brwi. – Co jest grane?!
- Sasuke, powinniśmy zmienić kurs?
- Zignoruj to. Dalek będziemy zmierzać prosto. – Deszcz ustał.
- Dobrze. Dłuższa trasa byłaby męcząca… – Dodał biało włosy. Biegliśmy szybko. Bardzo szybko. Zobaczyłem jakąś blond czuprynę, pędzącą w moim kierunku.
- Co to było?! – Pisnęła Kushi.
- Klon cienia…
- Naruto ta? – Zdziwiłem się. – ~ A myślałem, że już nie żyjesz?
- Wielokrotne Cieniste klony? Teraz rozumiem… Ta czakra, którą wyczuwam w całym tym miejscu, należy do niego. – Wybiegłem z lasu, teraz biegłem po dachu.
- To ty… – Powiedział Suigetsu, a my stanęliśmy widząc na naszej drodze niebiesko-skórego mężczyznę.
- Tylko Sasuke może iść dalej. – Mruknął.
- Dobra… – Westchnąłem – To rozkazy Itachi’ego. Reszta z was, może zaczekać tutaj – Dodał po chwili.
- Dobra. Poza tym, podróżowaliśmy jako pluton. – Mruknąłem. – Tylko, by zapobiec zakłóceniu mojej konfrontacji… Tak będzie dobrze.
- Nie, nie możesz Sasuke… – Powiedziała przestraszona Kushi.
- Nie mam zamiaru walczyć. Jeśli będziecie jednak nalegać towarzyszenie mu, nie będę miał litości. – Zaśmiał się bezczelnie niebiesko skóry.
- Karin… Zostań na miejscu. To jest moja vendetta. – Wyskoczyłem przed nich, zagłębiając się w lesie. Zatrzymałem się po drugiej stronie lasu. – ~ Jeszcze chwila… Przygotuj się, Itachi.
…******…
- Wszędzie ta sama czakra. – Powiedziała Kushina, na co ja zmarszczyłem brwi. – Co jest grane?!
- Sasuke, powinniśmy zmienić kurs?
- Zignoruj to. Dalek będziemy zmierzać prosto. – Deszcz ustał.
- Dobrze. Dłuższa trasa byłaby męcząca… – Dodał biało włosy. Biegliśmy szybko. Bardzo szybko. Zobaczyłem jakąś blond czuprynę, pędzącą w moim kierunku.
- Co to było?! – Pisnęła Kushi.
- Klon cienia…
- Naruto ta? – Zdziwiłem się. – ~ A myślałem, że już nie żyjesz?
- Wielokrotne Cieniste klony? Teraz rozumiem… Ta czakra, którą wyczuwam w całym tym miejscu, należy do niego. – Wybiegłem z lasu, teraz biegłem po dachu.
- To ty… – Powiedział Suigetsu, a my stanęliśmy widząc na naszej drodze niebiesko-skórego mężczyznę.
- Tylko Sasuke może iść dalej. – Mruknął.
- Dobra… – Westchnąłem – To rozkazy Itachi’ego. Reszta z was, może zaczekać tutaj – Dodał po chwili.
- Dobra. Poza tym, podróżowaliśmy jako pluton. – Mruknąłem. – Tylko, by zapobiec zakłóceniu mojej konfrontacji… Tak będzie dobrze.
- Nie, nie możesz Sasuke… – Powiedziała przestraszona Kushi.
- Nie mam zamiaru walczyć. Jeśli będziecie jednak nalegać towarzyszenie mu, nie będę miał litości. – Zaśmiał się bezczelnie niebiesko skóry.
- Karin… Zostań na miejscu. To jest moja vendetta. – Wyskoczyłem przed nich, zagłębiając się w lesie. Zatrzymałem się po drugiej stronie lasu. – ~ Jeszcze chwila… Przygotuj się, Itachi.
…******…
hahaha!^^. Jak ja kocham trzymać was w nie pewności *.*.. hehe!^^
____________________
Matte kudasai…* – Poczekaj na mnie.
Raikiri.** – Technika polegająca na wytworzeniu pioruna w dłoni.
Kibakunendo*** – Dosł. Wybuchowa glina.
____________________
Matte kudasai…* – Poczekaj na mnie.
Raikiri.** – Technika polegająca na wytworzeniu pioruna w dłoni.
Kibakunendo*** – Dosł. Wybuchowa glina.
To nie sprawiedliwe.
OdpowiedzUsuńTo było za krudkie=.= Kiedy Yaoi^^. Chcę coś ostrego^^
By: Kimiki^6^.
O, jak dobrze, że nie jestem jedyną osobą, która uwielbia paring ItaSasu. W najbliższym czasie postaram się przeczytać Twoje rozdziały, ale obecnie męczę się z rozdziałem, więc... ;x No i oczywiście będę powiadamiała Cię o nowych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńNormalnie z lekka przyśpieszasz co dzieje się w anime^^
OdpowiedzUsuńAle o co mi chodzi, to tak, że z peinem było dziwne O.o
Super, akcja sie nie wlecze i jak mozesz to ty tez mnie zawiadamiaj o notkach na ita-dei.blog.onet.pl lub przez gg 11289998. Z gory dzieki.
OdpowiedzUsuń