Rozdział: 4.
„Porwanie”
Smutna rzeka, księżyc po niej pływa
Nad nią ciemne dłonie chyli klon,
Śpij dziecino, nic się nie odzywa,
Śpi w mogiłach zakopana broń.
Śpij dziecino, nic się nie odzywa,
Śpi w mogiłach zakopana broń.

Itachi'emu brakowało rodziców, znajomych i brata którego kochał ponad życie. Szedł właśnie z partnerem Kisame Hoshigaki’m na misję.
- Itachi.. Co jest? – Zaśmiał się paskudnie niebiesko-skóry patrząc w niebo...
- Nic a co ma być. – powiedział arogancko Itachi.
- Mamy misje w Konoha... Wiesz o tym nie? - Spojrzał na długowłosego.
- I co z tego? Jeżeli chcesz mnie uświadomić co mamy robić, to nie musisz strzępić sobie języka.
- Oj nie pień się tak…
***
Weszli do sklepu „Dango”. Zamówili sobie obiad.
- Czym się martwisz…? – Zapytał niebiesko-skóry.
- Niczym szczególnym-skłamał , martwił się i to bardzo o swojego Ototo że gdy go zobaczy to..
- Kakashi? To nie wiarygodne, że jesteś pierwszy.. – Powiedział Sasuke wzdychając ciężko.
- Hmm… – Nauczyciel spojrzał na chłopaka jednym, czarnym okiem i powiedział mu dobitnie. – Cóż czasami się zdarza.. – Mężczyzna cały czas patrzył do wnętrza budki, w której byli nukenin’i.
- O co chodzi? – Zapytał chłopak.
- O nic… chciałem cię zaprosić na obiad… – Mrugnął mu wesoło szarowłosy. Chłopak spojrzał na knajpkę.
- Nie lubię słodyczy… – Stwierdził złowrogo czarnowłosy. Itachi drgnął minimalnie i wypił resztkę ciepłej herbaty(Notka: Pierścień Itachi’ego oznacza szkarłat). Czarnowłosy nie spojrzał do środka budynku gdyby to zrobił ujrzał by kogoś. Kogoś, kogo nienawidził ale i szczerze kochał.
***
Szli powoli, nagłowie mieli słomiane kapelusze, na sobie zaś czarny, podkreślam czarny płaszcz z emblematem brzasku(Dała bym Akatsuki xD.). Słońce grzało niemiłosiernie. Stanęli naglę widząc kogoś przed sobą. Tak, tak to był blond włosy chłopiec o iście błękitnych oczach, który uciekał przed różowo włosą dziewczyną(Miałam nie odpartą ochotę by napisać „różowo włosą zdzirą.”Ale siła wyższa xD.), która wrzeszczała wniebogłosy, że zabiję blond gnojka. Rekin, odskoczył stając na wodzie, ale Itachi już nie miał takiego szczęścia i chłopak wpadł na niego i przewrócił się z nim. Uderzenie było naprawdę potężne. Aż tak silne, że Itachi był zdezoriętowany. Po chwili czarnooki sharingan’owiec poczuł, jak drobne ciało chłopca odkleja się od niego. Usłyszał krzyk dziewczyny, która zapewne biła chłopaka. Przymknął zmęczone oczy, po chwili wstał i spojrzał na blondyna który siedział skulony pod drzewem, ręce miał na głowie, a dziewczyna zaczęła go okładać przezwiskami, jakich sam nigdy nie słyszał. Zaczynając od głąba, idiotę, po przez debila, zjeba i skończywszy na tym, że blondyn skulił się jeszcze bardziej. Te słowa, te słowa musiały, w końcu wyjść na światło dzienne…
- Naruto jesteś demonem, którego nikt nigdy nie pokocha!! – Wywrzeszczała na niego dziewczyna. A przecież chciał tylko pomóc. – Idę stąd…! – Wy warczała dziewczyna przez zaciśnięte zęby. Długowłosy spojrzał na chłopca, który siedział poddrzewem i płakał.
- ~ Biedak. ~ – Pomyślał czarnooki i podszedł do chłopaka.
- Czego chcesz… – Chłopak podniósł głowę patrząc na… – Sasuke ty też chcesz mnie zbluzgać?
- Nie… I nie jestem Sasuke… Jestem Itachi. Itachi Uchiha.
- Itachi.. Co jest? – Zaśmiał się paskudnie niebiesko-skóry patrząc w niebo...
- Nic a co ma być. – powiedział arogancko Itachi.
- Mamy misje w Konoha... Wiesz o tym nie? - Spojrzał na długowłosego.
- I co z tego? Jeżeli chcesz mnie uświadomić co mamy robić, to nie musisz strzępić sobie języka.
- Oj nie pień się tak…
***
Weszli do sklepu „Dango”. Zamówili sobie obiad.
- Czym się martwisz…? – Zapytał niebiesko-skóry.
- Niczym szczególnym-skłamał , martwił się i to bardzo o swojego Ototo że gdy go zobaczy to..
- Kakashi? To nie wiarygodne, że jesteś pierwszy.. – Powiedział Sasuke wzdychając ciężko.
- Hmm… – Nauczyciel spojrzał na chłopaka jednym, czarnym okiem i powiedział mu dobitnie. – Cóż czasami się zdarza.. – Mężczyzna cały czas patrzył do wnętrza budki, w której byli nukenin’i.
- O co chodzi? – Zapytał chłopak.
- O nic… chciałem cię zaprosić na obiad… – Mrugnął mu wesoło szarowłosy. Chłopak spojrzał na knajpkę.
- Nie lubię słodyczy… – Stwierdził złowrogo czarnowłosy. Itachi drgnął minimalnie i wypił resztkę ciepłej herbaty(Notka: Pierścień Itachi’ego oznacza szkarłat). Czarnowłosy nie spojrzał do środka budynku gdyby to zrobił ujrzał by kogoś. Kogoś, kogo nienawidził ale i szczerze kochał.
***
Szli powoli, nagłowie mieli słomiane kapelusze, na sobie zaś czarny, podkreślam czarny płaszcz z emblematem brzasku(Dała bym Akatsuki xD.). Słońce grzało niemiłosiernie. Stanęli naglę widząc kogoś przed sobą. Tak, tak to był blond włosy chłopiec o iście błękitnych oczach, który uciekał przed różowo włosą dziewczyną(Miałam nie odpartą ochotę by napisać „różowo włosą zdzirą.”Ale siła wyższa xD.), która wrzeszczała wniebogłosy, że zabiję blond gnojka. Rekin, odskoczył stając na wodzie, ale Itachi już nie miał takiego szczęścia i chłopak wpadł na niego i przewrócił się z nim. Uderzenie było naprawdę potężne. Aż tak silne, że Itachi był zdezoriętowany. Po chwili czarnooki sharingan’owiec poczuł, jak drobne ciało chłopca odkleja się od niego. Usłyszał krzyk dziewczyny, która zapewne biła chłopaka. Przymknął zmęczone oczy, po chwili wstał i spojrzał na blondyna który siedział skulony pod drzewem, ręce miał na głowie, a dziewczyna zaczęła go okładać przezwiskami, jakich sam nigdy nie słyszał. Zaczynając od głąba, idiotę, po przez debila, zjeba i skończywszy na tym, że blondyn skulił się jeszcze bardziej. Te słowa, te słowa musiały, w końcu wyjść na światło dzienne…
- Naruto jesteś demonem, którego nikt nigdy nie pokocha!! – Wywrzeszczała na niego dziewczyna. A przecież chciał tylko pomóc. – Idę stąd…! – Wy warczała dziewczyna przez zaciśnięte zęby. Długowłosy spojrzał na chłopca, który siedział poddrzewem i płakał.
- ~ Biedak. ~ – Pomyślał czarnooki i podszedł do chłopaka.
- Czego chcesz… – Chłopak podniósł głowę patrząc na… – Sasuke ty też chcesz mnie zbluzgać?
- Nie… I nie jestem Sasuke… Jestem Itachi. Itachi Uchiha.


Sasuke po ciężkim treningu dowlókł się z trudem do domu. Westchnął ciężko, otworzył zamek w drzwiach i wszedł do przedpokoju, w którym zdjął buty i poszedł do łazienki. Zdjął ciuchy i wszedł do wnętrza kabiny prysznicowej, włączając wodę. Wzdrygnął się czując jak zimne krople wody opadają na jego ciało. Oparł głowę na kafelkach i czekał, aż uspokoi swoje nerwy. Ale dlaczego był taki wściekły? Ponieważ wyczuł go, wyczuł ale nic nie zrobił. Czuł, że jest niedaleko.
- Cholera! – Krzyknął i rozwalił pięścią szklane drzwi, które posypały się, raniąc dłonie i nadgarstki dwunastolatka. – Co on tu robi… Do cholery?! – Wrzasnął a z jego oczu po płynęły czyste łzy. Chciał by przyszedł, by przytulił, by został. Więc dlaczego? On nie znał prawdziwego życia Itachi’ego. Gdy spojrzał na dłonie ujrzał na nich krew. Przypomniał sobie sen jaki mu się śnił i to całkiem nie dawno. Mały Sasuke biegnie przez ciemny las. Po jego policzku płynął łzy. Szukał brata. Szukał go wszędzie. W pewnym momencie czarnooki maluch usłyszał cichy szept „Zaraz zginiesz, wiesz o tym prawda?”. Po chwili dobiegł do polanki na której we krwi stał wysoki, czarnowłosy chłopak. Twarzy nie widział. Ale czuł, że zna tą osobę doskonalę. Postać w czarnym płaszczu zamknęła oczy by ich już nigdy nie otworzyć. Maluszek podbiegł do swojego starszego brata i przytulił go mocno. Później gdy obudził się zaczął szlochać. Te sny powtarzały się coraz częściej i częściej. Tyle, że z dnia na dzień chłopak był co raz starszy. Niczego już nie rozumiał. Czerwona posoka spłynęła po ranie i wpadła do kratki ściekowej. – Nienawidzę cię… – Warknął wyłączając wodę. Wyszedł z kabiny a raczej jej szczątków. Wszedł do pokoju zalewając podłogę ciemno czerwoną cieczą. Jęknął wewnętrznie widząc brak opatrunków. Za nim dotrze do apteki zdoła się wykrwawić. – Nie dobrze… – Pokręcił głową. Krwi przybywało z minuty na minutę. W końcu chłopak zachwiał się i upadł by gdyby nie czyjeś silne, męskie ramiona które złapały chłopaka na ręce. Zemdlał.
- Jesteś głupi braciszku… – Długowłosy spojrzał na braciszka i delikatnie zaczął bandażować jego lewą rękę. Na koniec rozerwał bandaż, który zawsze nosił z shuriken’ami i kunai’ami w kieszeni i zawiązał ładną kokardkę na nadgarstku czarnookiego. Gdy czarnowłosy skończył tą czynność pocałował go delikatnie w czoło i zniknął zostawiając swojego młodszego brata pogrążonego w nie spokojnym śnie.
***
Obudził się zlany zimnym potem. Poczuł to.
- Czy on tu Był? – Wyszeptał czarnowłosy rozglądając się po pomieszczeniu w którym był. Łóżko, szafa, szafka nocna, parapet, otwarte okno. Opadł na poduszki oddychając ciężko. Koszmar? Raczej tak. W pewnym momencie chłopak pokręcił głową po czym zeskoczył z łóżka. – ~ Nie wierze, ktoś tu jednak był… ~ – Czarnowłosy spojrzał na swoją dłoń z chorym przerażeniem. Była zabandażowana w tedy poczuł to jeszcze mocniej… – Itachi. – Wyszeptał. Wybiegł na ulicę Konohy i zaczął biedź w stronę domu blondyna. Gdy tam dobiegł, otworzył zamaszyście drzwi i wparował do środka. – Co za debil – Syknął wściekle. Blondyna nie było w domu. Jęknął i już wybiegał gdy trafił na… – Sakura gdzie Naruto?! – Krzyknął. Dziewczyna spojrzał na niego, nic nie rozumiejąc.
- Nie wiem… – Prychnęła.
- Coś ty mu zrobiła?! – Wrzasnął na dziewczynę rozgoryczony trzepiąc dziewczyną na wszystkie strony.
- Po prostu powiedziałam co o nim myślę i poszłam sobie. Sasuke wiedział, że Itachi chcę Kyuubi’ego.
- Ty szmato! Ty egoistyczna, podła szmato! – Wrzasnął na nią i pobiegł do Kakashi’ego.
***
Wparował do domu Hatake, przez otwarte okno na parterze. Zaczął szukać sensei’a. Jednakże nigdzie go niebyło. W parował do ostatniego pokoju. W pomieszczeniu były cztery osoby. Gaj, Asuma i Kurenai.
- Kakashi! – Krzyknął czarnowłosy i spojrzał na trójkę Jonin’ów, a później jego tęczówki przeniosły się na postać leżącą w łóżku. – Dla czego Kakashi śpi? I dlaczego wy tu jesteście? – Zapytał czarnooki mrużąc oczy. W pewnym momencie do pokoju Kakashi’ego ktoś dobiegł.
- Czy to prawda, że Itachi wrócił?! – Krzyknął mężczyzna w kamizelce Jonina. – I, że chcę porwać Naruto? – Oczy chłopaka rozszerzyły się w przerażeniu. Jego furia osiągnęła szczyt. – Ops… – Sasuke wybiegł z mieszkania szarowłosego i pobiegł do Ichiraku.
***
Zrobił ostry zakręt poczym wpadł, jak poparzony do budki.
- ~ A więc jednak, ale czego chcę od Usuratonkachi? ~ – Sasuke nie wiedział, że Kyuubi jest w Naruto. – Panie był tu dziś Naruto?! – Zapytał chłopak starszego mężczyzny.
- Naruto? – Zdziwił się mężczyzna. – A no tak był.
- Sam?
- Nie… – Mężczyzna pokręcił przecząco głową. – Z młodzieńcem o imieniu… – Zamyślił się i odparł z uśmiechem. – Z niejakim Itachi’m, był bardzo podobny do ciebie, jednakże był wyższy i miał bardziej męskie rysy twarzy.
- Gdzie poszli…? ~ Jeżeli Naruto da się złapać… Będzie po nim… ~ – Dodał po chwili w myślach.
- W stronę tamtego miasteczka Otafuuku… – Sasuke nie czekając na nic więcej pobiegł w stronę miasteczka.
…******…
Zrobił ostry zakręt poczym wpadł, jak poparzony do budki.
- ~ A więc jednak, ale czego chcę od Usuratonkachi? ~ – Sasuke nie wiedział, że Kyuubi jest w Naruto. – Panie był tu dziś Naruto?! – Zapytał chłopak starszego mężczyzny.
- Naruto? – Zdziwił się mężczyzna. – A no tak był.
- Sam?
- Nie… – Mężczyzna pokręcił przecząco głową. – Z młodzieńcem o imieniu… – Zamyślił się i odparł z uśmiechem. – Z niejakim Itachi’m, był bardzo podobny do ciebie, jednakże był wyższy i miał bardziej męskie rysy twarzy.
- Gdzie poszli…? ~ Jeżeli Naruto da się złapać… Będzie po nim… ~ – Dodał po chwili w myślach.
- W stronę tamtego miasteczka Otafuuku… – Sasuke nie czekając na nic więcej pobiegł w stronę miasteczka.
…******…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz